Pod koniec maja rozpocząłem rejs ze Świnoujścia w kierunku Holandii, na jachcie „Embla HK” klasy Hanse 385. Początkowo rejs odbywał się w obsadzie trzyosobowej, później dołączyły jeszcze dwie osoby. Pierwszym etapem była marina Sassnitz na niemieckiej wyspie Rugia. Nieopodal znajduje się zacumowany okręt podwodny HMS Otus, który można zwiedzać. Został zbudowany w 1962r w Szkocji, wycofany ze służby we wczesnych latach 90 pozostawał w Portsmouth przez kilka lat. Później zakupiony przez niemieckiego biznesmena, który zacumował go w porcie Sassnitz, aby pełnił rolę pływającego morskiego muzeum.
Następnego dnia o wschodzie słońca po minięciu białych klifów wyspy popłynęliśmy w kierunku Danii do niewielkiej mariny Gedser, gdzie z uwagi na regaty kilkudziesięciu jachtów niemieckich było dość tłoczno i głośno. Kolejnym etapem była miejscowość Heiligenhafen z dużym portem jachtowym. Kilka dobrze zaopatrzonych sklepów żeglarskich – wakacyjne miasteczko ze sporą ilością restauracji, piaszczystą plażą z długim molo. Po dobowym postoju i naprawie AIS-a udaliśmy się w kierunku Kilonii. Przy podejściu z daleka widać wznoszący się na wysokość 85m zbudowany z czerwonej cegły pomnik, pierwotnie poświęcony tym, którzy zginęli podczas I wojny światowej na morzu. Na plaży można również, zwiedzać U-995. Okręt podwodny oddany do użytku 16 września 1943r. Był używany głównie na Morzu Północnym przeciwko konwojom, a po wojnie przejęty przez Norwegię, gdzie pełnił służbę, po czym w 1965r został zwrócony niemieckiej marynarce.
Przenocowaliśmy w niewielkiej marinie Wik nieopodal portu wojennego. Pokonanie kanału Kilońskiego o długości 96km, po którym pływa sporo statków, aby skrócić drogę na Bałtyk było ciekawym doświadczeniem. Przed śluzą Holtenau musieliśmy poczekać około 2 godzin zanim pozwolono nam wpłynąć. Warto zgłosić się obsłudze śluzy na kanale 12 VHF, aby pamiętali! (bilet zakupiliśmy w automacie znajdującym się po północnej stronie małej śluzy koszt ok. 46 euro). Śluzowanie trwa szybko, zatrzymujemy się przy pływającym pomoście, a różnica poziomu wynosi ok. 20-30cm. Uwaga na sygnały świetlne pokazywane na wysokich słupach przed śluzą, tylko pojedyncze migające białe światło zezwala na wpłynięcie do śluzy, inne kombinacje dotyczą statków. W kanale używaliśmy silnika i przedniego żagla – wiatr był sprzyjający, pamiętając o prawidłowym oznakowaniu jachtu. Po około 10 godzinach, dość szybko udało nam się przejść śluzę Brunsbuttel i wypłynąć w ujście Łaby skąd było już blisko do Cuxhaven, (duża bezpieczna marina z pełnym wyposażeniem, kilkanaście minut pieszo do najbliższego sklepu).
Kolejnym przystankiem była niewielka wyspa Helgoland, gdzie znajdują się sklepy wolnocłowe – głównie alkohol, papierosy i kosmetyki, ale ceny nie powalają. Duży port z pływającymi pomostami, małe miasteczko głównie z apartamentami dla turystów, oraz duża baza SAR, na wyspę pływają promy z Cuxhaven. Kolejnego dnia w planach była wyspa Borkum, a później Texel, ale jak to na morzu lepiej głośno nie mówić o planach. Dość powiedzieć, że brak należytej ostrożności podczas stawiania genakera doprowadziło do nawinięcia się linki rybackiej z przynętą rzuconej za rufą jachtu na śrubę napędową i konieczność podniesienia jachtu z wody w marinie Ijmuiden koło Amsterdamu. Po usunięciu awarii popłynęliśmy do Sheveningen koło Hagi. Port i marina ciekawie położone pomiędzy budynkami, uwaga na wąskie przejście pod koniec podejścia – możliwość kolizji ze statkami rybackimi lub turystycznymi wypływającymi z portu. Dla jachtów wizytujących niewiele miejsca, nawet konieczność stawania do burty innego jachtu, blisko sklepy i restauracje, dobra komunikacja do centrum Hagi. Po dwunastu dniach zakończyłem rejs w sumie około 500Mm w czasie ok. 110h, mieliśmy doskonałą wyżową pogodę, wiatr z kierunku E – NE o sile do 5B, słońce i ciepło. Jacht płynie dalej celem jest Walencja, ja wróciłem do domu, pozdrawiam Darek.